tag:blogger.com,1999:blog-13720251536831361062024-03-21T12:11:53.403-07:00idę albo nie idęfilip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.comBlogger33125tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-51846566922373451382019-01-20T19:30:00.000-08:002019-01-20T11:40:52.810-08:00Psuj, czyli najgorszy współlokator świata<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mówię na niego Psuj. Choć kiedyś
wystarczyło Tomek. Ale kiedyś było inaczej, bo nie był moim
współlokatorem. Na szczęście dziś już z nim nie mieszkam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wspólny koszmar trwał niemal rok.
Nie, żeby Psuj latał po mieszkaniu i wymachiwał siekierą. To
grzeczny i raczej ułożony człowiek, choć roztargniony, jak
pacjent po narkozie. A przy okazji też cholernie cwany.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko zaczęło się jeszcze zanim
został moim współlokatorem. Tomek zadzwonił do mnie z pytaniem
czy byśmy nie zamieszkali razem. Akurat z kasą było u mnie dość
kiepsko, więc się zgodziłem. Zaznaczyłem od razu, że chcę
wynająć mieszkanie od lipca, na co usłyszałem odpowiedź
twierdzącą.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Połowa czerwca, jestem drugi dzień w
Warszawie, spotykam się z Tomkiem i szukamy mieszkań do wynajęcia.
W pewnym momencie Tomek mówi do mnie – wiesz, zapomniałem ci
powiedzieć przez telefon, ale ja dopiero od sierpnia mogę coś
wynająć. Głupi byłem, że się tym nie zraziłem i pomieszkując
u kolegi, czekałem kolejny miesiąc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szybko okazało się, że Tomek nie
jest fajnym współlokatorem, mimo że przez pewien czas było
fajnie. Nawet nazywaliśmy się „mendo, dziwko pastewna, suko”...
Na piwie też raz byliśmy i przez chwilę wytworzyła się między
nami taka męska przyjaźń. Niestety, tylko przez chwilę. Zresztą
wystarczyła też chwila, by Tomek kiedyś wrócił do domu i się na
mnie obraził za to, że spytałem się go – jak było w pracy
Dziwko? Tak nagle, bo akurat miał gorszy dzień.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Na ksywę Psuj Tomek
zasłużył nieco później. Trzy razy łączyłem taki srebrny
łańcuszek z korkiem od wanny, zanim jedno z jego ogniw przepadło w
kanalizacji. Okazało się też, że berło do kibla jest produktem
łatwo psującym się, nie mówiąc o talerzu, kubku czy szklance.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Umyte lustro nie lśniło
długo, ponieważ Psuj miał tendencje do bardzo intensywnego mycia
kłów i rozbryzgiwania takich małych białych kropeczek po całej
łazience. Podobne rozbryzgi, z tym że z garnka i patelni,
nieustannie ozdabiały kuchenkę. Raz nawet zbyt długie gotowanie
jajek przez Psuja skończyło się wybuchem. Nigdy wcześniej czegoś
takiego zresztą nie widziałem. Okazało się bowiem, że
eksplodujące jajko może znaleźć się na trzech ścianach oraz na
podłodze i suficie. Psujowi tak przedłużyła się rozmowa
telefoniczna, że zapomniał o tym, co zostawił „na gazie”. Od kiedy pamiętam, Psuj uwielbiał pozostawiać stertę brudnych naczyń w zlewozmywaku i okolicach, okruszki na blacie w kuchni czy herbatę na ścianie.<br />
Psuj często czegoś
zapominał. Szczególnie, gdy wychodził z domu i wracał się raz
lub dwa razy. Raz zapomniał przez miesiąc się do mnie odzywać,
ale pamiętał, by mnie unikać. Później tłumaczył się gorszym
samopoczuciem. Jakiś czas temu Psuj zapomniał wysłać PIT-a oraz zostawił klucz
w spodniach w innym mieście, przez co miałem budzenie o 3 w nocy,
gdy ktoś dobijał się do drzwi. Z kluczem wiązało się więcej ciekawych zdarzeń. Kilka razy nie zamknął drzwi od domu na klucz, raz nawet – zostawił je niedomknięte. A przecież miał w życiu traumę związaną z włamaniem do jego poprzedniego mieszkania i kradzieżą komputera.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zresztą jedna akcja z kluczem była wyjątkowa. Jestem w pracy i patrzę dzwoni on. W
słuchawce słyszę – przyjedź, bo wróciłem do domu z pracy po
jedną rzecz, zostawiłem klucz w drzwiach od drugiej strony i ktoś
musiał go ukraść. Jadę. Na miejscu zastaję zamek rozkręcony i
Psuja w blokach startowych. Wychodzi z domu po nową wkładkę. Po
chwili dzwonek do domofonu - rzuć mi telefon, bo zapomniałem. Idę
do łazienki, patrzę w lustro (zresztą pełne takich małych
białych kropek od pasty do zębów), a pod nim... Klucz! Psuj nawet
mnie przeprosił i zapowiedział zakup wina, tudzież piwa, ale...</div>
Chyba zapomniał! <br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
P.S. Psuj pod koniec zyskał też inną ksywę. Nazywałem go mianowicie Skarpetkowym Potworem, ponieważ od pewnego czasu zaczęły mi ginąć skarpetki. Przypadek, przypadek?!</div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-9437276621760539962016-03-13T14:01:00.000-07:002016-03-13T20:42:29.848-07:00Demokracja według... PiS<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzuN5AKhjebdZp_NDxyxc8Jtx3GobmhahB09x50F_YiwQNMwI_D1FOqzEccdp9WJRRiUREzh8gKTiHLzMM7Dea9-C0pmnfhKbmqJsTJOyTpsdUVqvKwLm9r6wfyv_XveoFSVMZ8-K9OQvX/s1600/Sedzia_GREDD.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzuN5AKhjebdZp_NDxyxc8Jtx3GobmhahB09x50F_YiwQNMwI_D1FOqzEccdp9WJRRiUREzh8gKTiHLzMM7Dea9-C0pmnfhKbmqJsTJOyTpsdUVqvKwLm9r6wfyv_XveoFSVMZ8-K9OQvX/s400/Sedzia_GREDD.jpg" width="400" /></a></div>
<br />filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-49633070081320369142014-07-31T08:25:00.000-07:002014-08-06T04:03:09.221-07:00Masturbacja to zło!<br />
<div style="margin-bottom: 0in;">
Szczerze mówiąc to mój konik, choć
teraz lepiej do tego pasuje słowo „koń”. Nie pamiętam nawet od
kiedy, ale nasza wspólna przyjaźń trwa chyba jakoś od „zerówki”,
od pewnej przygody w wannie. Podobno zabawa siusiakiem u dzieci ma
miejsce nawet wcześniej – w wieku 3-5 lat. Oczywiście,
mimowolnie, co prowadzi do jedynej słusznej konkluzji, że grzech
pierworodny, z jakim rodzi się człowiek, jest jak najbardziej
logiczny.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Według definicji encyklopedycznej
dzieci porzucają tego typu zabawy na kilka lat, by potem już na
całego majstrować przy swoich genitaliach, tak od około 11. roku
życia. W końcu lepiej, że w ten sposób dają upust swojej energii
niż na przykład znęcając się nad rówieśnikami.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Masturbacja to zło – tak
przynajmniej twierdzą kościół i niektórzy ludzie, którzy uznają
się za katolików. Wśród nich znane są opowieści o dzieciakach
ukaranych przez Boga za wykonywanie tej czynności. Na przykład
pewna 17-latka podczas zabaw została trafiona piorunem, co
doprowadziło do tego, że straciła czucie między nogami.
Amerykańska gazeta opisująca jej przypadek, doszła do wniosku, że
wilgoć pomiędzy rękoma dziewczyny a organem zadziałała jak
przewodnik, wskazując wręcz piorunowi drogę. Dziwne, że do tej
pory nic takiego mi się nie przydarzyło, a przecież już dawno
zasłużyłem na jakiś medal, tudzież nagrodę „platynowej ręki”.
Z drugiej strony, negatywne podejście wyznawców wiary do
masturbacji może być trafnym wytłumaczeniem przypadków pedofilii
w kościele.</div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYA9QJv0mYMNLPsD9VkaRonB5uU7Yn52egX_l_zrn2Wq6VRuyDd4FxkwfLYr3us73W9SxN7FrhTnj8pBQUvBBAWygLMTENvu9zG-XCoKE85-LO-rsaDl9eei0SVJcw2FyMeSkchCckrohB/s1600/Screen+shot+2014-07-31+at+5.14.11+PM.png" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYA9QJv0mYMNLPsD9VkaRonB5uU7Yn52egX_l_zrn2Wq6VRuyDd4FxkwfLYr3us73W9SxN7FrhTnj8pBQUvBBAWygLMTENvu9zG-XCoKE85-LO-rsaDl9eei0SVJcw2FyMeSkchCckrohB/s1600/Screen+shot+2014-07-31+at+5.14.11+PM.png" height="297" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krzyż antymasturbacyjn</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">
<div style="margin-bottom: 0in;">
Ostatnio internet zagrzmiał na temat
strony www.stopmasturbationnow.org, oferującej specjalny,
antymasturbacyjny krzyż. „Rodzice, czy wyobrażaliście sobie
Wasze dziecko podczas masturbacji? Nie obawiacie się, co robią
Wasze dzieci, kiedy odwracacie się do nich plecami? Nie boicie się,
że wpadną w sidła szatana?” – brzmi tekst pod zdjęciem tego
wspaniałego urządzenia. Dostępne za 199 dolarów amerykańskich,
stanowi współczesną wersję krzyża do wieszania ludzi. Z tym, że
zamiast wisieć – leży – a elementem mocującym ciało dziecka
(od 5 lat wzwyż) są rzepy, nie gwoździe. Bardzo zmyślne, jednak
osobiście chętnie widziałbym w nim wynalazcę tego urządzenia,
tak przez 24 godziny na dobę. Zarówno podczas kąpieli, pracy,
jazdy samochodem, jak i korzystania z sedesu. Bo przecież nigdy nie
wiadomo kiedy człowiek będzie miał ochotę na masturbację. I o
kim będzie myślał, wykonując te rytmiczne ruchy ręką.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Czy zdarza się Wam czasem uczucie
senności i zmęczenia? Ja miewam takie dość często. Nie dlatego,
że przeginam ze sportem, a ostatnio – nieco z alkoholem. To wcale
nie przez to! Niektórzy wierzą, że jeśli ktoś masturbuje się do
jego zdjęcia, wtedy traci siły witalne. Muszę powiedzieć, że mam
do tego nosa, ponieważ od zawsze stronię od fotografii, unikając
obiektywu aparatu, niczym masturbacji w miejscach publicznych. Tylko,
czy ktoś chciałby przy moim zdjęciu robić sobie „dobrze”?
Wątpię, choć jedna moja znajoma twierdzi, że niemal codziennie
odczuwa nagły odpływ sił. Szczególnie po spacerze po schodach.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
Bardziej niż teorie wyznawców wiary,
przekonują mnie seksuolodzy uważający, że masturbacja jest
zdrowa, a także pewien bohater filmowy. Według niego, „ jeśli dać
facetowi kobietę, to będzie miał zabawę na jeden dzień; dać mu
rękę – pozna rozkosz na całe życie”.</div>
<div style="margin-bottom: 0in;">
I coś w tym jest, choć oczywiście
osobiście tego nigdy raczej chyba nie sprawdziłem! </div>
</div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0in;">
<br /></div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-55899964148123390522014-07-20T05:06:00.001-07:002014-08-24T07:02:46.884-07:00Siusiakiem w MiodkaKto wymyślił „oj tam, oj tam” - nie mam pojęcia. Wiem tylko, że zacząłem go używać szybciej od innych. A przynajmniej tak mi się wydaje. Niezależnie od wszystkiego, tej osobie należy się pełne uznanie, bo stworzyła tekst dobry na każdą okazję. Taki, którym można wyrazić bardzo wiele.<br />
Jeśli kiedykolwiek usłyszę „przebił się, jak przez błonę dziewiczą”, będę wiedział, że to tekst mojego młodszego brata, uwielbiającego wręcz słowotworzyć. Szlagierem w jego wykonaniu jest „siusiakowanie”, czyli takie „oj tam, oj tam”. Dlaczego? Bo to słowo może zostać użyte praktycznie w każdym znaczeniu. Oczywiście, przy odpowiedniej zmianie jego formy. I tak: „przysiusiakuj mi tu picie” oznacza przynieś. „Ale siusiaczność” to coś zajebistego, a „siusiaczento” - taki model samochodu. Produkcji Fiata zresztą.<br />
Jakkolwiek to zabrzmi, siusiak jest bzikiem mojego brata. Ostatnio podczas gry w Fifę na Playstation jeden z jego zawodników zamiast pójść do piłki, zatrzymał się na chwilę, co Młody skwitował tekstem „stanął jak siusiak w krtani”. Innym razem, nie mogąc strzelić gola, pomimo bardzo wielu prób, stwierdził - „jak siusiakiem o brzytwę”. Jego ulubiony tekst, którego zresztą często nadużywa, to „odczytałem cię jak proktolog dupę”. Stosuje go akurat wtedy, kiedy przewidzi zagranie mojego piłkarza. Osobiście tego stwierdzenia nie znoszę!<br />
„Taki prestiżowy jak siusiak wśród włosów łonowych” jest idealne do opisania metroseksualisty idącego ulicą. W sumie pasuje również do stojącego, siedzącego lub leżącego. O metroseksualistach, których zresztą zbyt wielu krąży po Warszawie, można powiedzieć także „ukradli kulturę gejom”. „Twoja twarz jest najlepszą metodą antykoncepcyjną” podobno powstało z myślą o mnie, ale wmawiam sobie, że tak jednak nie jest. Choć... Nie, niemożliwe!<br />
Mój temat dyżurny to z kolei bąki. Niestety, nie są one tak „lotne” jak siusiak, dlatego stwierdzeniem, że „bąki są po to, by śmierdzieć” nie będę mógł ustawić się w jednym szeregu z twórcą „oj tam, oj tam”. Pozostanę więc przy moich pejoratywnych stwierdzeniach „pizdoczop”, „pizdozagajnik” lub też „pizdołap”.<br />
A wszystkim nieustannie zafascynowanym kościołem katolickim przytoczę kolejny tekst Młodego - „minął się z powołaniem, jak ksiądz z byciem pedofilem”.<br />
I siusiak.filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-20364013929114577432013-08-23T13:39:00.002-07:002013-08-23T13:41:32.861-07:00Akustyczna libacja - Zamki na izbie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/BAXduXfzsiw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-68232797365258974392013-07-29T09:22:00.001-07:002013-07-29T10:07:54.997-07:00Benefity z IKEA, czyli jak......wkurzyć byłego współlokatora? Wystarczy wypełnić formularz, a przesyłka sama dojdzie. To dopiero początek!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOqyp0HA7B6KAJW9_plEwnIZu2rdiySt3R1eeK2YzlUlTk3heqvjf3nLhpdrvzgwujUhTyEw0b4Sy94Z9A0gw9jlq65EyFXSERgVP1Qz5K7HIpQ1wE6fJwJRZHlz4C6sIpp04tSihcR-h/s1600/psujochuj.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOqyp0HA7B6KAJW9_plEwnIZu2rdiySt3R1eeK2YzlUlTk3heqvjf3nLhpdrvzgwujUhTyEw0b4Sy94Z9A0gw9jlq65EyFXSERgVP1Qz5K7HIpQ1wE6fJwJRZHlz4C6sIpp04tSihcR-h/s320/psujochuj.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Można to zrobić w IKEA...</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoEck_Q3a24K_PqPC6WX0rVgWeiD-gJmWIsx8EoBvYjNd6r0T5Ms8G2_2MmystSTw5WhZaRc3ENqo2sYiOqjPkC_KPlQ-ElBowZvwc0ISklEv79irfxNtBHUEUJzppJNvNykx5JLrc_UFU/s1600/pizdoczop.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoEck_Q3a24K_PqPC6WX0rVgWeiD-gJmWIsx8EoBvYjNd6r0T5Ms8G2_2MmystSTw5WhZaRc3ENqo2sYiOqjPkC_KPlQ-ElBowZvwc0ISklEv79irfxNtBHUEUJzppJNvNykx5JLrc_UFU/s320/pizdoczop.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">...lub przez internet</td></tr>
</tbody></table>
<br />filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-69353748399696008672013-07-28T01:16:00.000-07:002013-07-28T03:02:24.684-07:00Przyjaźń damsko-męska<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeśli mówisz facetowi, że jest
atrakcyjny, jednocześnie uważasz się za jego przyjaciółkę i przy okazji skracasz dystans, to
tak, jakbyś usiadła na pracującej pile tarczowej z wiarą, że nie dobierze ci się do dupy. </div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-6726219643760122572013-06-30T03:36:00.004-07:002013-06-30T03:36:42.354-07:00RasizmJeśli znęcasz się nad kimś fizycznie, to upewnij się, że jest to osoba tego samego koloru skóry. Inaczej możesz zostać posądzony o rasizm!filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-4666201006322800672013-06-06T13:21:00.002-07:002013-06-06T13:24:56.769-07:00Cała prawda o byciu singlem<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">Z byciem singlem jest jak z ostatnimi
minutami meczu w piłkę nożną – nie ma czasu na przeprowadzanie
długiej akcji, ale chce się strzelić gola.</span></div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-76090416638223171222013-05-19T02:30:00.002-07:002013-05-19T04:17:55.751-07:00Byłem przestępcą<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bylem przestępcą. I podobnie jak
każdy przestępca zostałem oskarżony za niewinność. Moją winą
był jedynie fakt, że kiedyś w placówce pewnego banku wziąłem
pożyczkę. Nie u Pana Zenka za płotem w jakiejś zawszonej ruderze,
tylko w banku. Kwotę niemałą w sumie, i to na dużym procencie. Bo
bank podejmował przecie spore ryzyko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po kilku dobrych latach od tego
wydarzenia, i comiesięcznych wpłatach, do mojego domu przyszła
policja. Mili panowie zrobili małe przeszukanie i zabrali mnie do prokuratury. Na
przesłuchanie. Podobno skłamałem w moich dochodach i dałem komuś
jakąś łapówkę. Nic na mnie nie mieli, poza tym, że w swoim
życiu, w placówce banku zetknąłem się z pewnym obrotnym
dyrektorem, który z drugim obrotnym kolesiem miał jakiś proceder.
To była moja cała wina. Podobnie jak to, że podrobiłem podpis
księgowej z firmy, w której pracowałem i sam wypełniłem kwit o
zarobkach. Chuj z PIT-ami i z wyciągami z konta. Te chyba też
podrobiłem, choć nie przypominam sobie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kaucję ode mnie wzięli na kwotę
pięciocyfrową z trójką z przodu, bo inaczej siedziałbym w
areszcie z jakimiś przestępcami, równie niewinnymi, co ja. Przy
okazji też zakazali wyjeżdżać z kraju, kontaktować się z tymi
obrotnymi jegomościami z banku oraz nakazali co miesiąc stawiać na
komisariacie. Dozór policji to się nazywa. Podobne środki
zapobiegawcze zastosowano wobec mamy Magdy z Sosnowca, natomiast
marszałek województwa podkarpackiego z siedmioma zarzutami
korupcyjnymi i nie tylko, musiał za swoją tymczasową wolność
zapłacić kwotę dwa razy wyższą niż moja.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I tak śledztwo trwało 21 miesiący prawie. W tym czasie, niczym pies za rzuconym kijem, zapieprzałem z
Warszawy (gdzie mieszkam od kilku lat) do Wrocławia na każde wezwanie prokuratury. Na każde
skinienie palca. Oczywiście, nieustannie przeinaczano moje nazwisko,
a o mojej winie zaświadczał cały tłum pracowników banku, którzy
widzieli, jak podrabiam pismo z firmy, PIT-y i wyciągi z mojego
konta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Trzy miesiące po wpłaceniu poręczenia majątkowego,
musiałem zasuwać 350 km do mądrych urzędników z wydrukiem
potwierdzającym moją wpłatę. To co ja do cholery robiłem na
wolności jeszcze?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Okazuje się, że prokuraturze
oficjalne dokumenty nie wystarczają i na potwierdzenie miejsca,
gdzie pracowałem, a było to akurat pewne wydawnictwo, musiałem dostarczyć gazety lub też wydruki z moimi artykułami.
Chuj z PIT-ami i wyciągami z konta, na które przychodziły moje
dochody.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu, po wnikliwym śledztwie uznano, że jednak pracowałem tam, gdzie pracowałem, nie podrobiłem
pisma z księgowości, ani też moich PIT-ów i wyciągów z konta.
Nie wręczyłem też korzyści majątkowej. Orzeczono, że jestem
wolny, że już nie muszę stawiać się na dozór policji, a i z
kraju wyjeżdżać mogę. Oczywiście, aby otrzymać z powrotem mój
paszport, muszę osobiście zapierdalać do Urzędu Wojewódzkiego we
Wrocławiu, czyli wziąć urlop i zrobić jakieś 350 km w jedną
stronę. A przecież osobiście dostarczyłem go do ręki pani
prokurator. Czy nie powinno być tak, że zapierdala do mnie kurier z
prokuratury, albo jakiś policjant – w końcu policjanci podobno
wykorzystywani są do dowożenia wódki, żarcia czy dziwek wyżej
postawionym urzędnikom – wręcza paszport i bombonierkę w ramach
przeprosin.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od czasu, gdy odzyskałem wolność
mija miesiąc, co oznacza, że trzy tygodnie temu moje 30 kafli
powinno być już na koncie. Z ustawowymi odsetkami, dzięki którym
z państwa polskiego wyciskam 45 zł miesięcznie. Od 30 kafli!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kasy jeszcze nie ma. Ale to nic. Na pytanie dlaczego, dupek
z prokuratury przez telefon tłumaczył mojemu prawnikowi, że po
pierwsze był na urlopie, a poza
tym, on nie wie, na jaki numer konta mi kasę przelać. Bo przecież
30 kawałków przyniosłem w worku na ramieniu, niczym Mikołaj, nie wykonując przelewu bankowego z mojego konta. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Najpierw nasyłają policję, robią z
człowieka przestępcę, każą wpłacać kasę, bo inaczej grozi
trzymiesięczny areszt, a później mają problem z ustaleniem czegoś takiego, jak numer konta. A przecież wiedzę gdzie mieszkam, jaki mam numer telefonu i nawet, jaki jest charakter mojego pisma.<br />
Kurwa, uwielbiam ten kraj!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-63150961974161171112013-03-07T13:17:00.001-08:002013-03-07T13:17:22.131-08:00Pierwszy spadł<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYVQSzhiCsbQc4DMo17NDo94-IUypLhPknvQTAMtSvVHO2SlMI9sM787IQQHhMAxwZRfqtWm16YwkGGVWhZvlX5O4vIXhsaASQztTg35hu22VasveS9yvkgtQhSIGjITh2-zUh_UhgDka0/s1600/motoguru2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYVQSzhiCsbQc4DMo17NDo94-IUypLhPknvQTAMtSvVHO2SlMI9sM787IQQHhMAxwZRfqtWm16YwkGGVWhZvlX5O4vIXhsaASQztTg35hu22VasveS9yvkgtQhSIGjITh2-zUh_UhgDka0/s640/motoguru2.jpg" width="468" /></a></div>
<br />filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-34935024216242081782013-02-16T04:39:00.002-08:002016-03-07T11:17:29.146-08:00Bo trzeba godnie zapłacić!<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Teoria ewolucji zakłada, że
potomkowie człowieka wypełzli z wody i potem powoli przestawali
pełzać, systematycznie przybierając coraz bardziej wyprostowaną
formę. Oczywiście, przez całe lata było to negowane przez
kościół, czyli nieprawdziwe. Czarownice i ich praktyki też były
nieprawdziwe, dlatego wielka inkwizycja, czyli coś w rodzaju Radia
Maryja sprzed lat, na niby paliła je na nieprawdziwym stosie
nieprawdziwym ogniem. Czarownice, nie ich praktyki.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ewolucja to proces ciągły, dziejący
się nieustannie, polegający na stopniowych zmianach, zachodzących
w danym organizmie. Jesteśmy poddawani mu całe życie, podobnie jak
życie poddaje nas stale różnym próbom. Najcięższej zostałem
poddany w zeszłym roku, wraz ze śmiercią mojego Taty. Potem
zaobserwowałem u siebie ewolucję, którą mogę porównać tylko z
rewolucją. A dotyczyła ona instytucji kościoła. Dotyczyła, bo to
temat u mnie już zamknięty...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jako dziecko pamiętam, że ksiądz to
był ktoś. Co tydzień Rodzice kazali mi chodzić do kościoła, co
było dość upierdliwe. Bo to ławka twarda, klęczeć trzeba, drzeć
mordę, a i wymawiać ciągle te same formułki, zwane modlitwami. Z
drugiej strony, ksiądz był autorytetem, potrafiącym przez 20 minut
mówić o jakichś sprawach, których totalnie nie rozumiałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Apogeum mojej wiary sięgnęło zenitu
wraz z pierwszą komunią. To było przeżycie. Dostałem rower i
zegarek z 16 melodyjakmi, podczas gdy wszyscy koledzy mieli taki z
ośmioma. Mama i Tata zrobili mi huczną imprezę, no i w końcu
mogłem się wyspowiadać. Z samych strasznych rzeczy, o jakich
dowiedziałem się od księdza. Czyli z przeklinania, łapania
dziewczyn za włosy, niesłuchania
rodziców, niechodzenia do kościoła i podobnych. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Później było już mniej fajnie, bo i
w szkole ksiądz był mniej fajny, a całowanie ręki Henia Gulbinowicza podczas bierzmowania i jego złotego pierścienia jakoś nie spodobało mi się. Taką robotę załatwiła mi moja ukochana Babcia,
kochająca dziś pewną rozgłośnię radiową. Z drugiej strony,
koleżanka, która ze mną witała owego jegomościa, była zacnie
zbudowana, więc i miała za co dziękować Bogu, i Heniowi.
Oczywiście, w przeciwieństwie do mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na studiach już przestałem chodzić
do kościoła, bo coraz mniej mi się podobało to, co wyprawia się
dookoła. Pedofilia, dzieci, żony, zamiatanie brudów pod dywan, mnóstwo przeróżnych
przywilejów podatkowych, jakie mają dostojnicy kościoła. Na
dodatek ultrasi z Radia Maryja, tak kochający Boga i jego
przykazania, że aż wyznają zasadę, znaną zresztą z wypraw
krzyżowych, i mówiącą, że jeśli nie jesteś z nami, to jesteś
przeciw nam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ewolucja związana z moim postrzeganiem kościoła i księży zakończyła się w zeszłym roku. Praktycznie cały obowiązek pochówku Taty spadł na
mnie. Najpierw wizyta w szpitalu. Później zakład pogrzebowy, czyli
miejsce, w którym nigdy nie byłem, prócz dnia kiedy Mamie kupić
chciałem takie rękawice-kabaretki na sylwestra.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pani przemiła, przesympatyczna i
rozumiejąca moją sytuację – „prawdziwa hiena cmentarna”, jak to się mawia o niej i osobach z jej branży! Do wypełnienia papiery, do ustalenia
różne szczegóły. W końcu przychodzi czas na wizytę w parafii.
Ksiądz denerwuje się, że msza ma być w kaplicy cmentarnej, a nie
w sobotę o 7 rano w kościele, bo pochówek jest przecież o 11.00,
a Tatę znano tylko u nas na dzielni. Nigdzie indziej!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Później ugina się, robi cholerną łaskę, bo w swoich
papierach nie ma wpisane, że w połowie lat dziewięćdziesiątych
XX w. Tata przekazał parafii darowiznę w postaci farb do
pomalowania elewacji kościoła i wnętrza oraz do pomalowania jego filii. Traktuje mnie przedmiotowo, a nie podmiotowo, jak „cmentarna
hiena”, nie zważając w ogóle uwagi na fakt, że dosłownie przed
chwilą odeszła osoba, która bardzo dużo dla mnie znaczyła. Chama
kawał, na dodatek z włosami zafarbowanymi na czarno i orlim nosem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Apogeum ma miejsce tuż przed wyjściem.
Na moje pytanie, ile należy się za pochówek Taty, słyszę -
„jeśli zależy Panu, aby Pana Tata został godnie pochowany, to
proszę godnie zapłacić”!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Chętnie zapłaciłbym za niegodny
pochówek... tego księdza. I to niezłą sumkę, bo godnie pochować
to jego psi obowiązek!<br />
Za takiego „opiekuna mojej duszy” i jemu podobnych, to ja serdecznie dziękuję!<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
P.S. Wspomniany ksiądz pochodzi z wrocławskiej <a href="http://www.swtrojca.pl/" target="_blank">Parafii Świętej Trójcy</a>.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-18826844516277485862012-01-23T07:53:00.000-08:002012-01-23T14:23:30.550-08:00Chwytaj każdą okazję!<span style="font-family: inherit;">Jest takie stare przysłowie - <span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">„</span>każda potwora znajdzie swojego amatora<span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">”. Z biegiem lat coraz bardziej w nie wątpię, podobnie jak w to, że </span></span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">„</span><span style="background-color: white;">gdzieś tam jest twoja druga połówka, tylko musisz ją znaleźć</span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">”. To stwierdzenie często słyszałem z ust mojej Babci, niestety już świętej pamięci. Oczywiście, w moim życiu poszukuję nieustannie, choć coraz mniej mi się już chce, ale i tak najczęściej udaje mi się znaleźć drugie połówki o imionach </span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">„</span><span style="background-color: white;">Bols</span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">”, </span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">„</span><span style="background-color: white;">Wyborowa</span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">” czy też </span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">„</span><span style="background-color: white;">Absolut</span><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">”. Wątpię, by moja Babcia zaakceptowała ich imiona, zresztą rodzice też raczej nie byliby tym zachwyceni.</span><br />
<span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">Od lat słyszałem i nadal słyszę, że w Polsce jest więcej kobiet niż mężczyzn. Dysproporcja płci wynosi 52 do 48 procent! Dobra moja! Czyli nie muszę się starać, zabiegać, bo przecież kobiet jest i tak więcej, a więc inicjatywa powinna leżeć po ich stronie. Niestety, wcale tak nie jest. Na pewno nie w moim przypadku, mimo że próbowałem już wszystkiego - worka na ryj, modnego ciucha, sportowej fury, a nawet dyska w remizie niedaleko miejscowości Pukawica. Pukawica rzeczywiście była, ale później przez kilka dni bolała mnie szczęka, żebro i pięść. Najmocniej szczęka.</span><br />
<span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 18px;">Po fali niepowodzeń postanowiłem zgłębić problem. W 2010 roku w naszym kraju mieszkało 38,2 miliona ludzi, nasz średni wiek wynosił 37,3 lat, z czego mężczyźni mieli 35,3, a kobiety - 39,4 lata. Najgorsze jest jednak to, że w moim przedziale wiekowym na 100 mężczyzn przypada 97 kobiet. Nie mniej martwi mnie też to, że daleko mi do Leonardo di Caprio, Justina Timberlike'a czy Toma Cruise'a. Zresztą tego ostatniego szanuję za rolę w filmie </span><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #222222; line-height: 18px;"><span style="font-family: inherit;">„Magnolia</span>” i tekst </span></span><span style="background-color: white; color: #222222; font-family: inherit; line-height: 18px;">„rispect the cock</span><span style="background-color: white; color: #222222; line-height: 18px;">”, który wcielam w życie za każdym razem, gdy zbliża się do mnie niezbyt ładna, narypana laska. Wstyd przyznać, ale podczas imprezy sylwestrowej, którą pamiętm jak przez mgłę, tańczyłem z takimi trzema. O 5 nad ranem, a później kolega, akurat niepijący, wmawiał mi, że doszło do jakiejś bliższej interakcji... Byłem pewien, że nie, choć w pewnym momencie coś we mnie zaczęło pękać. Później w koledze też coś pękło, bo przyznał się do swojego żartu!</span><br />
<span style="background-color: white; color: #222222; line-height: 18px;">Nie do śmiechu jest za to Chińczykom. Już teraz na 100 kobiet przypada tam 117 mężczyzn, a według szacunków naukowców w 2020 roku płci brzydszej ma być o 30 milionów więcej niż płci pięknej. Wynika to w głównej mierze z zakorzenionego w tamtejszym społeczeństwie przekonania o większej przydatności syna niż córki. To właśnie on ma zapewnić podstawowe wsparcie rodzicom i opiekę nad nimi po przejściu na emeryturę. </span><span style="background-color: white; color: #222222; line-height: 18px;">Dlatego też wszystkim młodym Chińczykom radzę, by najpierw wybadali, gdzie jest więcej kobiet niż mężczyzn i potem wiali ze swojego kraju. Jeśli chcą jednak zostać, to niech chwytają się każdej okazji, bo druga może się nie przydarzyć, a hasło </span><span style="background-color: white; color: #222222; font-family: inherit; line-height: 18px;">„rispect the cock</span><span style="background-color: white; color: #222222; font-family: Puritan; line-height: 18px;">” najlepiej niech schowają gdzieś głęboko do kieszeni...</span><br />
<span style="color: #222222;"><span style="line-height: 18px;">Jednak mój Sylwester nie był taki najgorszy!</span></span>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-5359759409929970372012-01-18T14:22:00.000-08:002012-01-19T07:14:22.550-08:00O brzydocie wierszem i... kotem<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dzJ9_hVpwkggMsOIIkGmMNMi-_930d3LtCpqXhzQI8Dkdj2_iZtH3ECZpgwJuN_ddqtLFZm3g1rb2gAvayC0w' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe><br />
<br />
Pół dupy zza krzaka wygląda,<br />
Postać z brązowym oczkiem w tę stronę spogląda,<br />
Brzydota wszakże to nieopisana,<br />
Aż dziw, że przez naturę zaakceptowana,<br />
Po dłuższym zerkaniu,<br />
Kontur postaci analizowaniu,<br />
Dziwadło kształtu znajomego przybiera,<br />
Dupotwarz ludzi swą urodą nabiera!<br />
<br />
</div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-32252866460257412772012-01-13T17:33:00.000-08:002012-01-14T05:37:19.089-08:00Po dłuższej chwili, o chwili!Mój kolega stwierdził, że naukowcy usystematyzowali pojęcie chwili. Bardzo mnie to zaintrygowało i przeszukałem cały polski Internet, by je znaleźć. Niestety, bez skutku. Dlatego też po chwili sięgnąłem po angielską definicję chwili. Znalezienie jej zajęło mi dosłownie krótką chwilę, ale przetłumaczenie jej - już sporo czasu. Bo jak się okazuje, chwila ma wiele znaczeń.<br />
Najprostsza definicja brzmi, że to po prostu bliżej niezidentyfikowany odstęp w czasie. O tym akurat nieraz przekonali mnie moi znajomi, przyjaciele i współpracownicy. W szczególności jeden, który wręcz pasjonuje się zegarkami, co rusz kupuje nowe, a gdy ma już na ręce - nieustannie się w nie wpatruje. Zapewne właśnie dlatego jego pięć minut potrafi się rozciągnąć w czasie o 30 minut, zakrzywiając czasoprzestrzeń w sposób, o jakim Einstein nie marzył. Stąd nachodzi mnie refleksja, że czyjaś chwila może wydłużyć moją chwilę i osób od niej uzależnionych. Przynajmniej chwilowo! Uwielbiam też karteczki zostawiane czasem za szybą kiosku z napisem<span style="font-family: inherit;"> <span style="background-color: white; line-height: 18px;">„wracam za chwilę”. Czyli kiedy? </span></span><span style="background-color: white; color: #7a7575; font-family: "Tahoma", "Verdana", "Arial", sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px;"> </span><br />
Drugie określenie chwili wskazuje na specyficzny punkt w czasie, szczególnie teraźniejszym. Pamiętam, jak kiedyś odebrałem telefon z pytaniem czy jest mój brat. Odpowiedziałem dość wymijająco<span style="line-height: 18px;">, iż nie może podejść w tej chwili do telefonu, bo mówi, że śpi. I się rozłączyłem. W jednej chwili, tym bardziej że druga strona jakoś nie wiedziała, co odpowiedzieć. </span><br />
<span style="line-height: 18px;">Chwila podkreśla też jedyne w swoim rodzaju, niesamowite wydarzenia.Takie, które zapadają w naszej pamięci na bardzo długo, niezależnie od tego czy są pozytywne czy też negatywne. Filozofowie uważają, że to </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„faza, część składowa logicznego myślenia”</span><span style="line-height: 18px;">. I ja się z nimi jak najbardziej zgadzam! Miałbym pewne opory, gdyby w tej definicji nie było słowa </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„logicznego”, bo niedawno długo zastanawiałem się nad tym, czy Andrzej Lepper powiesił się na sznurze do snopowiązałki czy na takim zwykłym, klasycznym. I niestety, nic nie wymyśliłem.</span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">Definicje fizyków i statystyków są dla mnie jakimś abstraktem. </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„Tendencję do obrotu wokół własnej osi” jeszcze jakoś rozumiem, bo czasem wychodząc z knajpy, mam podobne, ale </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„wartość oczekiwana pozytywna integralnej zmiennej losowej; pierwszy moment to średnia rozkładu” (tak mi przetłumaczył google translator) to totalny kosmos. </span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">Rzeczywiście naukowcy usystematyzowali pojęcie chwili, ale kto usystematyzuje ich język, tak, by trafił do wszystkich? Taki się chyba jeszcze nie narodził, a może się po prostu nie da, dlatego też pozostanę przy niedawnym przykładzie z mojego życia o tym, że wczorajsza </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">impreza w jednej chwili przeleciała mi przed oczami...</span><br />
<span style="line-height: 18px;">Gdzie? Tam, gdzie się chodzi na jedną chwilę albo na dwie chwile. </span>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-20174907592992728222012-01-04T12:04:00.000-08:002012-01-06T13:36:30.828-08:00Wypadł czy pojechał?<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">Kiedyś popełniłem straszne fo pa. Ba, żeby to raz! Ale w tym konkretnym przypadku skończyło się na przeprosinach i sprostowaniu. Pisałem akurat do pewnego periodyku artykuł na bardzo ciekawy temat. Mianowicie o naczepach samochodowych. Naczepach, wykonanych ze stali typu <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">„Domex”, </span>czyli <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">„gorącowalcowanej o ekstra wysokiej wytrzymałości”, cokolwiek to oznacza... Tyle tylko, że wszystko mi się pomyliło i ze stali </span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">„Domex”</span> <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">zrobiłem stal typu </span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">„Durex”. Bardziej przez zbieżność nazw niż z powodu wydarzeń uprzedniej nocy. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że artykuł przeszedł przez korektę, Naczelnego i nikt nic nie zauważył. A przecież „Durex” to bardzo znany producent gumek i innych akcesoriów do użytku zewnętrzno-wewnętrznego. </span><o:p></o:p></div><div style="margin-bottom: 0.0001pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">W Nowym Roku, przeglądając strony internetowe z wiadomościami, natrafiłem na nieco inne fo pa. To była relacja z Rajdu Dakar na stronie TVN24. Na początku straszna informacja o śmierci motocyklisty, natomiast później tekst – <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">„znakomicie wypadł Krzysztof Hołowczyc”. Wypadł z drogi w świetnym stylu? Wypadł z dwoma saltami i poczwórnym tulupem? Dostał same maksymalne noty za sposób wypadnięcia? Czy może pojechał jak z nut? Oczywiście, że pojechał świetnie, zajmując drugie miejsce, o czym czytam w dalszej części informacji. </span><o:p></o:p></div><div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial;">Problem polega na tym, że w języku polskim jest tak wiele słów, które można by użyć w zastępstwie tego nieszczęsnego i nikomu niepotrzebnego wypadł. Czemu nie napisać najnormalniej w świecie, że „pojechał znakomicie” czy „podróżował świetnym tempem”. Można też wspomnieć, że „Krzysztof Hołowczyc pokazał się ze znakomitej strony”, choć w tym przypadku ktoś może zadać pytanie – „z której?”. Przecież każdy wie, że Hołek wygląda znakomicie szczególnie amfas i jak się uśmiecha.<o:p></o:p></span></div><div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">Do wspomnianego tekstu z TVN24 pasują jeszcze słowa: „zaliczył znakomity start”, „osiągnął świetny wynik”, a nawet, tak bardziej przewrotnie, „prawie wszystkim pokazał środkowy palec” czy też „swoje plecy” (mniej przewrotnie). Krzysztof Hołowczyc mógł jeszcze „przebyć pierwszy etap znakomitym tempem”, „pokonać go w bardzo dobrym czasie” oraz „zostawić niemal całą stawkę z tyłu”. Tak naprawdę obowiązuje tu zasada, jaką poznałem przechadzając się ulicami Bangkoku, brzmiąca: „do wyboru do koloru”, choć większość akurat tam była w kolorze typowym dla mieszkańców Azji. <o:p></o:p></div><div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">Czepiam się? Tak! Jak najbardziej! Dlatego, że w Internecie dominują jednocześnie szybkość informacji, za co mu chwała, jak i fuszerka, bylejakość, tandeta oraz niechlujność! Nawet na stronach poważnych firm, które chcą mieć treści w Internecie, ale nie zawsze dbają o ich jakość.<o:p></o:p></div><div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">Dla słowa „wypadł” użytego w informacji TVN24 istnieje jednak proste, typowo polskie wytłumaczenie. W końcu dzień wcześniej był Sylwester. A niezakrapiany Sylwester to żaden Sylwester! Zresztą myśląc o wpadkach noworocznych przed oczami mam prezentera wiadomości – niejakiego Jarosława Gugałę – któremu w 1994 roku język plątał się tak, jakby chciał nim zawiązać sznurowadła.<o:p></o:p></div><div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">Oj, Jarek nie wypadł znakomicie!<span style="font-size: medium;"><o:p></o:p></span></div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-32351782771725545842011-12-30T00:51:00.000-08:002011-12-30T01:34:08.359-08:00Autoeugenika<div style="text-align: left;"><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">„</span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">Prędkość zabija” - te słowa słyszę niemal w każdej policyjnej wypowiedzi na temat naszych przykrych statystyk drogowych. Jeremy Clarkson z kolei twierdzi, że główną przyczyną wypadków nie jest prędkość, tylko nagłe wytracenie jej. Szczególnie na drzewie, latarni czy innym samochodzie. Ja zaś jestem zdania, że za większość wypadków drogowych odpowiada ludzka głupota. </span></div><div style="text-align: left;"><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">W Stanach Zjednoczonych przez ponad 60 lat władze po cichutku, bez zbędnego rozgłosu doprowadziły do wysterylizowania ponad 60 tys. osób. I nie chodziło tutaj o ograniczenie przyrostu naturalnego, tylko o stworzenie lepszego społeczeństwa. Społeczeństwa, w którym eliminuje się możliwość reprodukcji przez tak zwanych</span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;"> </span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">„nieprzydatnych” osobników. Czyli upośledzonych ekonomicznie i społecznie. Lub, jak kto woli - po prostu głupich. W programie uczestniczyły 33 stany, a jego słuszność podkreślał nawet Sąd Najwyższy, w swoim uzasadnieniu pisząc, że</span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;"> </span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">„trzy generacje imbecyli wystarczą”.</span></div><div style="text-align: left;"><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">Najbardziej eugenikę (selektywne rozmnażanie) rozpowszechniły nazistowskie Niemcy. Celem było stworzenie </span><span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">„czystej” rasy germańskiej - wysokich blondynów o niebieskich oczach. Dlatego też w stylu typowym dla Trzeciej Rzeczy, a więc z rozmachem, sterylizacji poddano setki tysięcy ludzi umysłowo upośledzonych, a dziesiątki tysięcy - eutanazji. Trzecim krajem, gdzie prowadzono program eugeniczny była Szwecja. Wszystko odbywało się tam pod przykrywką instytutu poświęconego higienie rasowej. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Nie jestem fanem eugeniki. Pomimo szczytnej idei, jest ona najnormalniej w świecie niemoralna. Dlatego też uważam, że najlepsze rozwiązanie może podpowiedzieć sama natura. Ostatnio zresztą byłem tego świadkiem. </span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Pewnego młodego, 19-letniego chłopaka bardzo przycisnęło. Że chciał zwiększyć swoje doznania seksualne, to postanowił nie brać viagry do ust, tylko zaaplikować ją sobie w inny sposób. Z szybkością Corega Tabs rozłupał niebieską kapsułkę w drobny mak, potem wymieszał ją z wodą i nabrał do strzykawki. Później zaś... Zaczęło puchnąć.</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Do szpitala zabrała go karetka. Zawsze, gdy podobne</span></span> <span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; line-height: 18px;">„gwiazdy”</span><span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;"> przyjeżdżają na ostry dyżur, nagle przestaje obowiązywać tajemnica lekarska, informacja trafia do całego personelu w oka mgnieniu, a do pacjenta zaczynają przychodzić pielgrzymki. W końcu jest to nowy, niezbadany jeszcze przypadek, któremu trzeba się przyjrzeć. Choćby dla własnego doświadczenia!</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Niestety, pomimo wielu starań i prób podejmowanych przez personal medyczny, reanimacja uszkodzonego organu nie powiodła się. Zamiast ostrego rżnięcia było nagłe cięcie, a w miejsce kuśki wstawiona została rurka. W wieku 19 lat! Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak poirytowany musi być ten osobnik, ale dla mnie życie straciłoby sens!</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Z drugiej strony, dokonał on czegoś, co na pewno nie śniło się Francisowi Galtonowi - twórcy eugeniki. Jest bowiem namacalnym przykładem na to, że eugeniki mogłoby nie być, bo w przyrodzie występuje autoeugenika! I wcale do niej nie potrzeba tony stali, silnika i czterech kół. </span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif;"><span style="line-height: 18px;">Ani też spisywania testamentu!</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: x-small;"><span style="line-height: 18px;"><br />
</span></span></div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-24817823244746188512011-12-25T08:06:00.000-08:002011-12-25T13:23:21.585-08:00Poczuj magię świąt!Uwielbiam święta kościelne. Za ich klimat, życzliwość ludzką, jaka się wtedy nagle objawia oraz za możliwość spędzania czasu w gronie rodzinnym. Bezcenne! Uwielbiam za to, że wszystko jest pootwierane, za to, że mogę robić co mi się rzewnie podoba, a nie przejmować tym, czy coś wypada czy nie wypada.<br />
Boże Narodzenie to cudowny czas. To czas narodzin Jezusa Chrystusa - naszego Zbawiciela. Dlatego, jak byłem mały, wmówiono mi, że w domu musi lśnić choinka, a pod choinką - prezenty. Wmówiono mi, że święta muszę spędzać z rodziną i wspólnie przeżywać ten niezwykły okres.<br />
Przeżywać co? To, że mam rodzinę tylko na starych zdjęciach? To, że moja Mama spina się, by przygotować święta, bo przecież wypada, a później otwiera flaszkę i nie pozwala na to, by było bardziej normalnie niż rok temu? To, że się dzielimy opłatkiem, składamy życzenia, obżeramy przy wspólnym stole, otwieramy prezenty i generalnie po chwili każdy już szuka zajęcia dla siebie, bo rozmowa się nie klei. Trwa to wszystko może z 40 minut, gdyż na stole jest pełno potraw, a każdą powinno się spróbować!<br />
Podczas wczorajszej Wigilii było nieco inaczej niż do tej pory. Może nawet nieco normalniej, bo z bratem do domu rodzinnego przywieźliśmy kilka gier planszowych. Dzięki temu integracja przedłużyła się do ponad trzech godzin. Ostatnio tak dużo czasu spędziłem przy wigilijnym stole za życia mojej Babci, która miała ten unikalny dar, sprawiający, że rodzina jakoś potrafiła się ze sobą dogadać, integrować. Ale to minęło bezpowrotnie jakieś 12 lat temu. Słowo klucz do tej zagadki to... kostucha!<br />
Już dawno temu przestałem wierzyć w instytucję kościoła. Przestałem wierzyć w magię Bożego Narodzenia, bo tej magii, przynajmniej w moim domu, nie ma. Święta to komercja. To nabijanie kasy kościołowi, sklepom i hodowcom ryb. To zatrważające policyjne statystyki z naszych dróg. Najpierw taki uduchowiony jegomość modli się, jak nakazują mu wiara i tradycja, zjada kolację, wlewa w siebie kieliszek wódki za kieliszkiem, a później siada za kierownicę swojego samochodu i <span style="background-color: white; line-height: 18px; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">„trzeźwy”</span></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px; text-align: left;"> </span>odjeżdża do domu. Tego uczy go wiara chrześcijańska? Tak się objawia umiłowanie dla bliźniego? Chyba nie do końca o to tu chodzi.<br />
Jakoś przetrwam dzisiejszy wieczór i jutrzejszy dzień. Telewizora nie ruszam, bo w kółko leci to samo. Rok w rok. Pozostają mi książka, komputer oraz wizyta u znajomych. Bo okazuje się, że najbardziej rodzinną atmosferę można znaleźć z dala od rodziny. Tam, gdzie nikt nie ma do nikogo pretensji o majątek Dziadka, działkę Babci czy zastawę świąteczną Cioci.<br />
Ale i tak najbardziej w tym wszystkim szkoda mi karpi, które magię świąt czują poprzez ostrze noża, siekiery czy tasaka. I nikomu nie wmówi się, że można inaczej, na przykład bez mięsa!<br />
Bo tradycja jest tradycją! Naszą spuścizną. I tego zmieniać się nie powinno!<br />
Bo NIE!filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-76276131622084508162011-12-23T01:53:00.000-08:002011-12-24T01:28:28.315-08:00Pfu! Siedziałaś na piasku?Jedna z moich koleżanek twierdzi, że na pewnych częściach męskiego ciała włosów być nie powinno. Ba, kiedyś w czasie podróży samochodem zrobiła mi o tym wykład. Zupełnie znienacka. Wzięła mnie z zaskoczenia, bo na jej pytanie czy golę sobie jajka, jeszcze wtedy nie byłem w stanie odpowiedzieć twierdząco. Może i trochę ją to do mnie zniechęciło, ale nie zniechęciło do przedstawienia mi wszystkich argumentów za. Bo golenie jajek jest przecież takie higieniczne, takie modne, a poza tym gładkie jądra są delikatne w dotyku i tak fajnie przechodzą między palcami, gdy je popieścić. Był jeszcze jeden argument, dzięki któremu przypomniał mi się najlepszy i jednocześnie najkrótszy kawał, jaki znam - <span style="background-color: white; line-height: 18px; text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">„pfu! siedziałaś na piasku?”.</span></span><br />
<div style="text-align: left;"><span style="line-height: 18px;">Zdecydowanie gorzej mają osobnicy, u których gęsty </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„szetland” pokrywa niemal całe ciało. T</span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">e kłębki czarnych </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„włochów”</span><span style="background-color: white; line-height: 18px;"> na brzuchu, klacie i plecach muszą być bardzo upierdliwe. Dla większości osób </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">to zresztą też nadzwyczaj wstydliwy problem.</span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">Ale są wyjątki! Pamiętam pewnego dozorcę z internatu w Rzeszowie. Facet po sześćdziesiątce, siwy, rozpięte trzy czy cztery górne guziki koszuli. Spomiędzy nich wystaje naprawdę gęsty </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„dywan”. Na dodatek tak długi i sterczący ku górze, że tworzy niemal jedną całość z... brodą. W życiu nic takiego na własne oczy nie widziałem. </span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">Najlepsze w tym wszystkim są ten pietyzm, ta dbałość o nienaganny wygląd </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„szetlanda”. Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem, czy pan do mycia go używał szamponu, a później nakładał odżywkę, ale na własne oczy widziałem, jak grzebieniem pielęgnował swój </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„skarb”. I to w miejscu publicznym, a był przy tym dumny z siebie, niczym paw. </span><br />
<span style="line-height: 18px;">Ostatnio bardzo często chadzam na saunę. Na taką, na której jest </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„strefa nagości”. Rzeczywiście, większość facetów bardzo sobie bierze to do serca i czuje się tak swobodnie, jakby byli u siebie w łazience. I to sami! Nawiasem mówiąc, szkoda, że zasada ta nie działa w przypadku pań. Przynajmniej tych atrakcyjnych!</span><br />
<span style="line-height: 18px;">Ostatnio też w strefie saun natknąłem się na faceta, który był szczupły, prawie łysy, a jednocześnie miał </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„dywan” na całym ciele. Z małym wyjątkiem. Wyjątkiem, obejmującym miejsca, o których mówiła moja koleżanka podczas wykładu w samochodzie. Przyznam, że wyglądało to zupełnie, jak polana w środku lasu. Jak biała plama na czarnej ścianie, czy jak słońce na niebie pełnym chmur. </span><br />
<span style="line-height: 18px;">Zastanawia mnie czemu ten facet wykarczował jedynie jajka, skoro ma tak bujnego </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„szetlanda” gdzie indziej. Moja koleżanka mawiała, że nie lubi wyciągać sobie </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„łoniaków” spomiędzy zębów. A co z </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„włochami” z innych części ciała? </span><br />
<span style="background-color: white; line-height: 18px;">Może lubi?</span></div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-60710648049210273682011-12-21T07:47:00.000-08:002011-12-26T14:54:06.237-08:00W kółko o... kółku<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh60JZ-06R4Myj3c7AwWnAuNk5m7_9VUCHZ5GKAcURGnDidCRHTFQmHLhrFgATLVRXaSL0wCvY9qRe0MA7fCwt1yhtk4D7DHEFyEmH_dZqBU-bUuUNSGnwNxg6MTEz0TMGmeBFNAvB8CJu8/s1600/Zdj%25C4%2599cie0357.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="270" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh60JZ-06R4Myj3c7AwWnAuNk5m7_9VUCHZ5GKAcURGnDidCRHTFQmHLhrFgATLVRXaSL0wCvY9qRe0MA7fCwt1yhtk4D7DHEFyEmH_dZqBU-bUuUNSGnwNxg6MTEz0TMGmeBFNAvB8CJu8/s400/Zdj%25C4%2599cie0357.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kartka w drzwiach sąsiadki</td></tr>
</tbody></table><div style="text-align: left;">Pamiętam, jak kiedyś wiązałem sznurowadła w moich butach, w ręku trzymając takie niewielkie kółko z kluczami. Rzeczywiście było ono bardzo upierdliwe. Nie dość, że ograniczało ruchy moich palców, to jeszcze wydawało z siebie metaliczne dźwięki. Na samą myśl o tym wspomnieniu przez moje ciało przechodzą drgawki i dostaję gęsiej skórki, dlatego zawsze przed snem staram się od niego uciekać. Innym razem, będąc na karuzeli, kolega tak mną zakręcił w kółko, że po jej zatrzymaniu, nie mogłem złapać oddechu, o równowadze już nie wspominając. Niestety, to nie były jedyne konsekwencje ruchu <span style="background-color: white; line-height: 18px; text-align: -webkit-auto;"><span style="font-family: inherit;">„kołowego”</span></span> karuzeli. Resztę można było znaleźć, przynajmniej przez jakiś czas, w sąsiednich krzakach.</div><div style="text-align: left;">Nie znoszę też, gdy ktoś w kółko gada o jednym i tym samym. Specjalistką w tego typu wypowiedziach jest moja Mama, nieustannie nadająca na mojego Tatę. A to, że w 1976 r. nie przepuścił jej, wychodząc z knajpy czy że w 1985 r., zamiast komputera z napędem w postaci magnetofonu, kupił taki ze stacją dysków, a nas nie do końca wtedy było na to stać. </div><div style="text-align: left;">Z <span style="background-color: white; line-height: 18px;">„kółkiem” generalnie nie mam dobrych wspomnień. </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">No poza jednym, ale to akurat nie było kółko, tylko koło ratunkowe. Nie, całe szczęście, nigdy nie tonąłem! Okazuje się bowiem, że koło ratunkowe, oprócz swojej podstawowej funkcji, może też spełniać funkcję rozrywkową. Idealnie wręcz nadaje się do konsumpcji taniego wina na środku mazurskiego jeziora, co nieraz sprawdziłem. Ma tylko jeden mankament - brak uchwytów na kubki, zwanych popularnie </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„cup holderami”.</span></div><div style="text-align: left;"><span style="background-color: white; line-height: 18px;">Jeśli kółko z balkonu mojej jednej sąsiadki, tak bardzo przeszkadza drugiej sąsiadce, że wtyka jej kartki w drzwi</span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">, to dołączam się do apelu o </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">pozbycie się go. Bo kółko t</span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">wój wróg! A kółko, uderzające o pręty </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">„jak jest wiatr”, to znacznie gorsze kółko niż takie, które uderza o pręty podczas wiatru. To pierwsze uderza przecież nieustannie! I jeszcze nie można spać. </span><span style="background-color: white; line-height: 18px;">Bo przecież w całym bloku obowiązuje jakiś odgórny zakaz! Ja akurat czasem go łamię, dzięki czemu zdarza mi się sypiać. Nawet jak się nie da.</span></div><div style="text-align: left;"><span style="line-height: 18px;">W końcu ma się od czegoś ten barek. Cholera, ja w kółko o tym samym! </span></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span style="background-color: white; line-height: 18px;"><br />
</span></div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-48450211706079980462011-12-20T10:51:00.000-08:002011-12-22T11:19:58.401-08:00Makaron z czajnikaPrzez większą część mojego życia byłem i jestem singlem. Jakoś nie mogę trafić na tak zwaną<span style="font-family: inherit;"> <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„drugą połówkę”</span>.</span> Z połówek zdecydowanie częściej trafiam na takie w butelkach. Zazwyczaj szklanych i nie dających się wypić jednym haustem. Kiedyś trafiłem na kobietę o imieniu Iwona i potem długo żałowałem, że nie posłuchałem mojego kolegi, uświadamiającego mnie od czego ono pochodzi. A to takie proste - <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„na raz i won”</span>! Bycie singlem ma jednak swoje plusy, oprócz oczywistych minusów. Mianowicie takie, że potrafię sam sobie posprzątać, nastawić pranie, uprasować koszulę, zrobić zakupy, a nawet ugotować co nieco. Nie mam dwóch lewych rąk, bo całe dorosłe życie radzę sobie z tymi czynnościami sam. No dobrze, prawie całe.<br />
Ostatnio mój starszy brat (z zawodu dyrektor) po przyjściu do domu zadał mi pytanie, <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„jak ugotować makaron?”</span>. Akurat jego żona wyjechała na kilka dni, więc chłop był zdany tylko na siebie. Oczywiście, po usłyszeniu pytania wyśmiałem go, mówiąc, iż makaron podgrzewa się w czajniku elektrycznym. Po chwili jednak na poważnie dodałem, że najpierw należy ugotować wodę, a dopiero później wrzucić do niej zawartość torebki. Brat odpowiedział mi tylko - <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„od takich czynności mam żonę”</span>. Dobrze, że jeszcze potrafi zrobić sobie sam śniadanie, choć o istnieniu czynności zwanej zmywaniem naczyń już dawno zapomniał.<br />
Nieraz byłem świadkiem nieporadności moich kolegów na terenie tzw. gospodarstwa domowego. A to jeden wyprał białe ubrania z czerwonym sweterkiem, dziwiąc się potem, że zafarbowało. Inny podgrzewał piwo w mikrofalówce na programie przeznaczonym do odmrażania pizzy. Wtedy nie tylko pękła szklanka, ale też trzeba było wymieniać korki w domu. I mikrofalówkę.<br />
Jeszcze inny do zmywarki wkładał naczynia z resztkami żarcia, co spowodowało, że w końcu przestała działać. Według mnie, i tak wytrzymała długo. Ten sam kolega zresztą raz popisał się nieumiejętnością obrania cebuli, a pokrojony przez niego pomidor na kanapkę nadawał się dopiero po <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„splackowaniu”</span> walcem. Niemal niepisaną normą jest mycie podłóg ściereczką do naczyń, a lodówki - ścierką do podłóg. W życiu spotkałem się jeszcze z próbą upieczenia w piekarniku zafoliowanej piersi kurzej czy też <span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„mieleniem” pieprzu tłuczkiem do mięsa. Choć w przypadku tej ostatniej czynności trzeba zwrócić honor za wyjątkową poradność, zamiast załamywania rąk i tekstu </span><span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„się nie da”.</span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">Co się nie da, jak się da? Zamiast narzekać na kolegów i brata, może lepiej pójdę wyjąć makaron z czajnika. Bo chyba już </span><span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„doszedł”...</span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;"><br />
</span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;"><br />
</span>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-89074469535516421942011-12-18T05:12:00.000-08:002011-12-22T11:21:19.408-08:00Bo trzeba być zawziętym!Mam już swoje lata. Do tej pory przeżyłem ponad 12 tysięcy dni. Swoją drogą - ile to piwa?! Jak to w życiu bywa, raz były lepsze, raz gorsze. W ostatnie wakacje miałem taką małą kumulację. Jeden lipcowy dzień chętnie wymazałbym z pamięci, ale drugi - był jednym z najlepszych, jakie miałem.<br />
Ta pamiętna sobota zaczęła się jeszcze w knajpie. Więcej nie pamiętam. Tylko tyle, że do domu dotarłem, gdy było już jasno. Jak zawsze w takim przypadku bywa, spałem zaledwie kilka godzin i obudziłem się jeszcze mocno wczorajszy. Czyli najebany.<br />
Po godzinie 11 przyjechali po mnie kumpel ze swoją dziewczyną i pojechaliśmy malować ich mieszkanie. Wcześniej szybkie zakupy - kilka piw i coś do jedzenia. Na miejscu okazuje się, że kolega pomyślał o wszystkim, zabierając dla mnie nawet ubranie do malowania. Spodnie jego siostry były jednak dużo za ciasne, dlatego za nic nie mogłem ich dopiąć.<br />
Mimo sporego zmęczenia i mocno opornej materii w postaci ceglastej ściany, robota szła naprawdę dobrze. Szczególnie, że napędzało mnie piwo, a na puszce białej farby wyczytałem - <span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„Farba akrylowa mocno kryjąca”. To wystarczyło, by zbudować sobie w głowie odpowiednią otoczkę. Ja nie malowałem! Ja pokrywałem! W sumie to było najdłuższe </span></span><span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„krycie” mojego życia. Dłuższe nawet niż rekord innego mojego kolegi, który kiedyś stwierdził, że robił to przez bite trzy godziny! </span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">Słyszałem, że istnieją rekordy w liczbie „pokryć” jedno po drugim. Raz nawet gdzieś wyczytałem, że pewna niemiecka gwiazdka polskiego pochodzenia (już świętej pamięci, bo odeszła z tego świata z powodu komplikacji przy szóstej operacji cycek), chcąc pobić taki rekord trafiła do szpitala. Ale trzeba przyznać jedno! Mianowicie to, że była niesamowicie zawzięta. </span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">Tak sobie myślę, że może ja ze swoją zawziętością w </span><span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;">„pokrywaniu” powinienem trafić na jakąś listę rekordów. Tym bardziej że przy tym procederze napięcia nie wytrzymały spodnie, które najpierw zaczęły się pruć wzdłuż szwów, a później zerwałem je z siebie jednym ruchem, niczym gwiazdorzy filmów dla dorosłych.</span><br />
<span style="background-color: #fefdfa; line-height: 18px;"><br />
</span><br />
<span style="line-height: 18px;">P.S. Wieczorem poszliśmy do meksykańskiej knajpy, gdzie poszło kilka kolejek Tequili i gdzie poznałem bardzo interesującą młodą osobę. Ale to już opowieść na kiedy indziej...</span><br />
<span style="line-height: 18px;"><br />
</span>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-1803029806881926312011-12-15T09:51:00.000-08:002014-07-12T22:56:44.347-07:00Myszka z misiem?Kiedyś na ulicy usłyszałem, <span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">jak jakiś </span>facet zwrócił się do swojej <span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">„drugiej połówki” z tekstem </span></span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„orzeszku”. Myślałem, że padnę ze śmiechu, wyobrażając sobie laskę, pracującą w cyrku i pośladkami rozgniatającą orzechy. Nie odważyłem się spytać dlaczego tak na nią mówi i myślę, że zrobiłem dobrze, bo czasem lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">O ile w pełni akceptuje zwyczajne, najnormalniejsze w świecie </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„kochanie”</span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">, o tyle, gdy słyszę </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„myszko”, </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„kotku” czy </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„tygrysku”</span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">, to mnie szlag trafia. Równie dobrze taka para mogłaby zwracać się do siebie </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„muszelko” oraz </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„paróweczko” i dawać upust swojej zwierzęcej chuci w miejscu publicznym, na przykład na środku wrocławskiego rynku. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #333333;"><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;">Lubiłem być nazywany </span></span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„misiu”, pomimo że gabaryt mam raczej skromny</span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">. Sam też do takiej jednej zwracałem się </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„słońce”, pomimo że raczej nie biła od niej specjalnie jasna aura. Kiedyś usłyszałem, jak pewna laska do faceta mówiła </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„ogrze”. Był on raczej zwyczajny, przeciętny i wcale nie miał zielonej skóry. Może nieprzeciętnie waliło mu tylko z ryja? Ciekaw też jestem, jak mówił on do swojej partnerki? </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„Orbitko”, </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„mentosku” czy może </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„tic taczko”?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">Nieraz też słyszałem </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„żabko”, </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„kwiatuszku”, </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„gołąbeczko”</span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;"> czy </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„małpko”. Trzy pierwsze są raczej neutralne, ale czwarte - już niekoniecznie. Gdy o nim myślę, to gdzieś z tyłu głowy mam osobę wpieprzającą nieustannie banany i w każdej sytuacji wymagającej użycia szarych komórek, nieustannie drapiącą się po czuprynie. </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">Albo po jajach. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #333333;"><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;">Najbardziej jednak lubię </span></span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„niuniuś”. Bo jest takie niewinne, urocze, sympatyczne i pełne ciepła. Raz nawet zostałem tak nazwany, ale chyba przez pomyłkę. Ostatnio namiętnie na moją bardzo dobrą kumpelę mówię </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„myszko”, a ona na mnie - </span><span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;">„misiu”. Tak dla jaj.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #333333;"><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;">Nie mam tylko odwagi spytać się o jedno! Mianowicie o to, czy jest myszką z misiem czy też bez... </span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="background-color: #fefdfa; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-32264189148860275962011-12-14T00:15:00.000-08:002011-12-15T06:43:50.997-08:00Bliskie spotkanie drugiego stopnia"Jak człowieka przyprze to zapomina o regulaminie!". Świadkiem podobnych historii byłem wielokrotnie. Zresztą nieraz sam zapominałem o jakimkolwiek regulaminie. Szczególnie po kilku piwach, nie mówiąc już o jabolu czy takim przezroczystym napoju pędzonym ze zboża. Przy pomocy tego ostatniego przystroiłem niegdyś podłogę, niejedną umywalkę, drzwi czy nawet okno, którego nie zdążyłem otworzyć. Na swoją korzyść zaliczam jednak fakt, że nigdy nie przystroiłem osoby postronnej. A przynajmniej tego nie pamiętam.<br />
<div>Jeden z moich kolegów miał za to spore doświadczenie w wykonywaniu stroików jedynie z własnym udziałem. W czasach liceum pił bez umiaru, co akurat nie zmieniło się do dzisiaj. Później zasypiał gdzieś pod krzakiem czy na jakimś krześle, jeśli impreza odbywała się np. w domu i był tak wycieńczony, że jeszcze później nie miał siły wstać. Całe szczęście, że ta wybitnie imprezowa jednostka rzygała głównie po sobie, dzięki czemu okoliczny krajobraz cierpiał niewiele. Że określa się nas, jako "człowieka rozumnego" - homo sapiens po łacinie - to po którymś razie kolega rzeczywiście poszedł po rozum do głowy. Nie! Nie przestał pić, tylko zaczął nosić ze sobą ubranie na zmianę, co zaowocowało tym, że mógł pić jeszcze więcej. </div><div>Przyparcie do muru innego rodzaju obserwowałem nieraz w lesie, szczególnie w czasach, gdy namiętnie biegałem na orientację. Na treningach podczas obozów kondycyjnych nieraz zdarzało mi się wbiec na jakąś polanę, na której stał zaparkowany samochód. W środku - akcja na całego. Szyby zaparowane, auto chodzi to w jedną, to w drugą stronę. Raz szybciej, raz wolniej. Że byłem po szkole mojego Dziadka, to wiedziałem co jest grane. Najlepszy w tej sytuacji był popłoch, gdy na chwilę on lub ona, zamiast dupy, unieśli głowę, by sprawdzić co się dzieje dookoła. Bezcenne!</div><div>Kiedyś z pewną parą przeżyłem niemal bliskie spotkanie trzeciego stopnia. To było w środku naprawdę rozległego lasu. Droga, którą akurat biegliśmy, ciągnęła się dobrych kilka kilometrów. Była prosta, jak lewy bok mojego telefonu. I prawy też. W mojej grupie znajdowało się z 5 osób. W trakcie treningu, jeśli na to jeszcze siły pozwalały, nigdy mi się gęba nie zamykała. Zresztą do dziś ciężko mnie uciszyć. </div><div>Biegniemy, rozmawiamy, kontrolujemy tempo i nagle ktoś rzuca tekst - "dobiegamy do tego białego kamienia i zawracamy". Zbliżamy się, a kamień, rzeczywiście biały jak mąka, zachowuje się, jakby był żywy. Przez chwilę po głowie krąży mi myśl, że może to moje zmęczenie daje znać o sobie. Mógłbym w to uwierzyć, gdyby nie to, że kamień porusza się, niczym różowy króliczek z reklamy baterii Duracell.</div><div>Nie chcąc przeszkadzać, zawracamy wcześniej. Tak, by naszemu nowo poznanemu, białemu króliczkowi baterie się nie wyczerpały.</div><div>"Bo jak człowieka przyprze, to zapomina o regulaminie!". </div>filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1372025153683136106.post-87965895771175084112011-12-11T12:51:00.000-08:002011-12-11T12:53:59.283-08:00Jest miś - jest impreza!W swoim życiu misiem byłem do tej pory tylko dwa razy. Podobno, będąc dzieckiem, miałem słuszną linię i na tle moich rówieśników wyglądałem na lekko spasionego. Potem z rodzicami pojechałem zagranicę i przywiozłem kilka kilogramów obywatela mniej. No dobrze, to zagranica przypłynęła do Polski z jakichś ciepłych krajów i została rzucona na półki sklepowe, by po wielogodzinnym staniu w kolejce, wylądować w moim brzuszku. To właśnie zjedzona pomarańcza wywołała u mnie zatrucie pokarmowe i spowodowała, że nie jadłem przez dwa tygodnie. Nic a nic! Z misia stałem się cieniem misia.<br />
Drugi raz misiem zostałem już na studiach. Niezmiennie niedożywionym misiem, ale mojej ówczesnej dziewczynie niespecjalnie to chyba przeszkadzało. Zapewne dlatego, że potrafiłem ją rozgrzać i ogrzać, jak nikt inny. Szczególnie podczas jednych wakacji nad morzem, gdy po wypiciu kilku browarów, absolutnie przez przypadek zasnąłem na plaży. Akurat tego dnia była piękna, niemal bezwietrzna pogoda, słońce niemiłosiernie grzało, a mi spało się tak dobrze, jak nigdy. Gdy się obudziłem jeszcze nic, no może poza naskórkiem w kolorze typowym dla czerwonych tulipanów, nie wskazywało na to, że doznałem udaru słonecznego. Kilka godzin później grzałem już, niczym Farelka. I tak przez trzy dni z rzędu. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>W piątek, gdy po raz trzeci zostałem misiem, też grzałem, tyle że ze znajomymi w knajpie. Siedzieliśmy przy barze, bo nigdzie indziej nie było miejsca. Jedna, druga, trzecia kolejka wiśniówki, wcześniej kilka piw. Faza - coraz większa. Że czasem lubię ubierać damskie ciuchy, to założyłem, będącego pod ręką, "miśka" mojej kumpeli. Czyli takie czarne futerkowe wdzianko z kapturem i śmiesznymi pomponami, sięgające mi gdzieś do połowy tułowia.<br />
<div style="text-align: right;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgNQmMYo10oVifngRvEuD6tXO0vgYruRJPIb-yNjigv9JGp2tLLK97CYnpp7djMnQnemdX4B-ST4CEsQwYrQY8E6LiWuBsvQMqHlDn_EbtGfQl9yJwEjPhKRyhx6S-x1Ro1LTWnUOsJ1uI/s1600/Misiek2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgNQmMYo10oVifngRvEuD6tXO0vgYruRJPIb-yNjigv9JGp2tLLK97CYnpp7djMnQnemdX4B-ST4CEsQwYrQY8E6LiWuBsvQMqHlDn_EbtGfQl9yJwEjPhKRyhx6S-x1Ro1LTWnUOsJ1uI/s320/Misiek2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Miś ze świeżo poznaną panną.</td></tr>
</tbody></table>Później wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Koledze zderzyły się w mózgu dwie kule, więc założył mi na głowę kaptur, a w tłum puścił hasło - "kto chce sobie zrobić zdjęcie z misiem?". Z pchły barowej przeistoczyłem się w misia barowego. Nabrałem odwagi, jak nigdy w życiu. Przy barze nie przepuszczałem nikomu, a raczej żadnej, co zresztą widać na zdjęciu obok! Z ceny wywoławczej 50 zł zszedłem do... jednego piwa. I? Niestety, żadna babka nie chciała zapłacić, co na pewno spowodowane jest kryzysem, tak intensywnie ostatnio nagłaśnianym przez media.<br />
Ale przynajmniej było bardzo wesoło, a i poznałem wielu ludzi. Bo, jak jest miś - jest impreza!<br />
I to na całego!filip ptakhttp://www.blogger.com/profile/10902819546799193806noreply@blogger.com0