niedziela, 19 maja 2013

Byłem przestępcą


Bylem przestępcą. I podobnie jak każdy przestępca zostałem oskarżony za niewinność. Moją winą był jedynie fakt, że kiedyś w placówce pewnego banku wziąłem pożyczkę. Nie u Pana Zenka za płotem w jakiejś zawszonej ruderze, tylko w banku. Kwotę niemałą w sumie, i to na dużym procencie. Bo bank podejmował przecie spore ryzyko.
Po kilku dobrych latach od tego wydarzenia, i comiesięcznych wpłatach, do mojego domu przyszła policja. Mili panowie zrobili małe przeszukanie i zabrali mnie do prokuratury. Na przesłuchanie. Podobno skłamałem w moich dochodach i dałem komuś jakąś łapówkę. Nic na mnie nie mieli, poza tym, że w swoim życiu, w placówce banku zetknąłem się z pewnym obrotnym dyrektorem, który z drugim obrotnym kolesiem miał jakiś proceder. To była moja cała wina. Podobnie jak to, że podrobiłem podpis księgowej z firmy, w której pracowałem i sam wypełniłem kwit o zarobkach. Chuj z PIT-ami i z wyciągami z konta. Te chyba też podrobiłem, choć nie przypominam sobie.
Kaucję ode mnie wzięli na kwotę pięciocyfrową z trójką z przodu, bo inaczej siedziałbym w areszcie z jakimiś przestępcami, równie niewinnymi, co ja. Przy okazji też zakazali wyjeżdżać z kraju, kontaktować się z tymi obrotnymi jegomościami z banku oraz nakazali co miesiąc stawiać na komisariacie. Dozór policji to się nazywa. Podobne środki zapobiegawcze zastosowano wobec mamy Magdy z Sosnowca, natomiast marszałek województwa podkarpackiego z siedmioma zarzutami korupcyjnymi i nie tylko, musiał za swoją tymczasową wolność zapłacić kwotę dwa razy wyższą niż moja.
I tak śledztwo trwało 21 miesiący prawie. W tym czasie, niczym pies za rzuconym kijem, zapieprzałem z Warszawy (gdzie mieszkam od kilku lat) do Wrocławia na każde wezwanie prokuratury. Na każde skinienie palca. Oczywiście, nieustannie przeinaczano moje nazwisko, a o mojej winie zaświadczał cały tłum pracowników banku, którzy widzieli, jak podrabiam pismo z firmy, PIT-y i wyciągi z mojego konta.
Trzy miesiące po wpłaceniu poręczenia majątkowego, musiałem zasuwać 350 km do mądrych urzędników z wydrukiem potwierdzającym moją wpłatę. To co ja do cholery robiłem na wolności jeszcze?
Okazuje się, że prokuraturze oficjalne dokumenty nie wystarczają i na potwierdzenie miejsca, gdzie pracowałem, a było to akurat pewne wydawnictwo, musiałem dostarczyć gazety lub też wydruki z moimi artykułami. Chuj z PIT-ami i wyciągami z konta, na które przychodziły moje dochody.
W końcu, po wnikliwym śledztwie uznano, że jednak pracowałem tam, gdzie pracowałem, nie podrobiłem pisma z księgowości, ani też moich PIT-ów i wyciągów z konta. Nie wręczyłem też korzyści majątkowej. Orzeczono, że jestem wolny, że już nie muszę stawiać się na dozór policji, a i z kraju wyjeżdżać mogę. Oczywiście, aby otrzymać z powrotem mój paszport, muszę osobiście zapierdalać do Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu, czyli wziąć urlop i zrobić jakieś 350 km w jedną stronę. A przecież osobiście dostarczyłem go do ręki pani prokurator. Czy nie powinno być tak, że zapierdala do mnie kurier z prokuratury, albo jakiś policjant – w końcu policjanci podobno wykorzystywani są do dowożenia wódki, żarcia czy dziwek wyżej postawionym urzędnikom – wręcza paszport i bombonierkę w ramach przeprosin.
Od czasu, gdy odzyskałem wolność mija miesiąc, co oznacza, że trzy tygodnie temu moje 30 kafli powinno być już na koncie. Z ustawowymi odsetkami, dzięki którym z państwa polskiego wyciskam 45 zł miesięcznie. Od 30 kafli!
Kasy jeszcze nie ma. Ale to nic. Na pytanie dlaczego, dupek z prokuratury przez telefon tłumaczył mojemu prawnikowi, że po pierwsze był na urlopie, a poza tym, on nie wie, na jaki numer konta mi kasę przelać. Bo przecież 30 kawałków przyniosłem w worku na ramieniu, niczym Mikołaj, nie wykonując przelewu bankowego z mojego konta. 
Najpierw nasyłają policję, robią z człowieka przestępcę, każą wpłacać kasę, bo inaczej grozi trzymiesięczny areszt, a później mają problem z ustaleniem czegoś takiego, jak numer konta. A przecież wiedzę gdzie mieszkam, jaki mam numer telefonu i nawet, jaki jest charakter mojego pisma.
Kurwa, uwielbiam ten kraj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz