Mówię na niego Psuj. Choć kiedyś
wystarczyło Tomek. Ale kiedyś było inaczej, bo nie był moim
współlokatorem. Na szczęście dziś już z nim nie mieszkam.
Wspólny koszmar trwał niemal rok.
Nie, żeby Psuj latał po mieszkaniu i wymachiwał siekierą. To
grzeczny i raczej ułożony człowiek, choć roztargniony, jak
pacjent po narkozie. A przy okazji też cholernie cwany.
Wszystko zaczęło się jeszcze zanim
został moim współlokatorem. Tomek zadzwonił do mnie z pytaniem
czy byśmy nie zamieszkali razem. Akurat z kasą było u mnie dość
kiepsko, więc się zgodziłem. Zaznaczyłem od razu, że chcę
wynająć mieszkanie od lipca, na co usłyszałem odpowiedź
twierdzącą.
Połowa czerwca, jestem drugi dzień w
Warszawie, spotykam się z Tomkiem i szukamy mieszkań do wynajęcia.
W pewnym momencie Tomek mówi do mnie – wiesz, zapomniałem ci
powiedzieć przez telefon, ale ja dopiero od sierpnia mogę coś
wynająć. Głupi byłem, że się tym nie zraziłem i pomieszkując
u kolegi, czekałem kolejny miesiąc.
Szybko okazało się, że Tomek nie
jest fajnym współlokatorem, mimo że przez pewien czas było
fajnie. Nawet nazywaliśmy się „mendo, dziwko pastewna, suko”...
Na piwie też raz byliśmy i przez chwilę wytworzyła się między
nami taka męska przyjaźń. Niestety, tylko przez chwilę. Zresztą
wystarczyła też chwila, by Tomek kiedyś wrócił do domu i się na
mnie obraził za to, że spytałem się go – jak było w pracy
Dziwko? Tak nagle, bo akurat miał gorszy dzień.
Na ksywę Psuj Tomek
zasłużył nieco później. Trzy razy łączyłem taki srebrny
łańcuszek z korkiem od wanny, zanim jedno z jego ogniw przepadło w
kanalizacji. Okazało się też, że berło do kibla jest produktem
łatwo psującym się, nie mówiąc o talerzu, kubku czy szklance.
Umyte lustro nie lśniło
długo, ponieważ Psuj miał tendencje do bardzo intensywnego mycia
kłów i rozbryzgiwania takich małych białych kropeczek po całej
łazience. Podobne rozbryzgi, z tym że z garnka i patelni,
nieustannie ozdabiały kuchenkę. Raz nawet zbyt długie gotowanie
jajek przez Psuja skończyło się wybuchem. Nigdy wcześniej czegoś
takiego zresztą nie widziałem. Okazało się bowiem, że
eksplodujące jajko może znaleźć się na trzech ścianach oraz na
podłodze i suficie. Psujowi tak przedłużyła się rozmowa
telefoniczna, że zapomniał o tym, co zostawił „na gazie”. Od kiedy pamiętam, Psuj uwielbiał pozostawiać stertę brudnych naczyń w zlewozmywaku i okolicach, okruszki na blacie w kuchni czy herbatę na ścianie.
Psuj często czegoś zapominał. Szczególnie, gdy wychodził z domu i wracał się raz lub dwa razy. Raz zapomniał przez miesiąc się do mnie odzywać, ale pamiętał, by mnie unikać. Później tłumaczył się gorszym samopoczuciem. Jakiś czas temu Psuj zapomniał wysłać PIT-a oraz zostawił klucz w spodniach w innym mieście, przez co miałem budzenie o 3 w nocy, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Z kluczem wiązało się więcej ciekawych zdarzeń. Kilka razy nie zamknął drzwi od domu na klucz, raz nawet – zostawił je niedomknięte. A przecież miał w życiu traumę związaną z włamaniem do jego poprzedniego mieszkania i kradzieżą komputera.
Psuj często czegoś zapominał. Szczególnie, gdy wychodził z domu i wracał się raz lub dwa razy. Raz zapomniał przez miesiąc się do mnie odzywać, ale pamiętał, by mnie unikać. Później tłumaczył się gorszym samopoczuciem. Jakiś czas temu Psuj zapomniał wysłać PIT-a oraz zostawił klucz w spodniach w innym mieście, przez co miałem budzenie o 3 w nocy, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Z kluczem wiązało się więcej ciekawych zdarzeń. Kilka razy nie zamknął drzwi od domu na klucz, raz nawet – zostawił je niedomknięte. A przecież miał w życiu traumę związaną z włamaniem do jego poprzedniego mieszkania i kradzieżą komputera.
Zresztą jedna akcja z kluczem była wyjątkowa. Jestem w pracy i patrzę dzwoni on. W
słuchawce słyszę – przyjedź, bo wróciłem do domu z pracy po
jedną rzecz, zostawiłem klucz w drzwiach od drugiej strony i ktoś
musiał go ukraść. Jadę. Na miejscu zastaję zamek rozkręcony i
Psuja w blokach startowych. Wychodzi z domu po nową wkładkę. Po
chwili dzwonek do domofonu - rzuć mi telefon, bo zapomniałem. Idę
do łazienki, patrzę w lustro (zresztą pełne takich małych
białych kropek od pasty do zębów), a pod nim... Klucz! Psuj nawet
mnie przeprosił i zapowiedział zakup wina, tudzież piwa, ale...
Chyba zapomniał!
P.S. Psuj pod koniec zyskał też inną ksywę. Nazywałem go mianowicie Skarpetkowym Potworem, ponieważ od pewnego czasu zaczęły mi ginąć skarpetki. Przypadek, przypadek?!