czwartek, 1 grudnia 2011

Ćma z nietoperzem w kretowisku?

W swoim życiu miałem różne fascynacje. Jedne przemijały szybko i bezpowrotnie, inne niekiedy powracają, a jeszcze inne nieprzerwanie trwają do dziś. W młodości zachwycałem się klonowaniem dżdżownic poprzez prosty ruch, polegający na jednoczesnym pociągnięciu za oba końce owego zwierzęcia. Pamiętam, że gdzieś usłyszałem, iż w ten sposób powstają dwie. Rzeczywiście powstawały, ale żyły dosłownie chwilę. W sumie dość długo wierzyłem, że uda mi się kiedyś zostać małym Frankensteinem, jednak po którymś razie dałem za wygraną i przerzuciłem się na słuchanie Modern Talking. Teraz wstydzę się tego, ale jakoś muszę z tym żyć. Nieco później zacząłem zachwycać się moimi koleżankami, i w sumie ta fascynacja pozostała mi do dziś. Najgorszy jest jednak fakt, że raczej nie działa to w drugą stronę.
W drugą stronę nie działa także moja fascynacja gwarą więzienną, zwaną grypserą. Nie siedziałem w więzieniu, nie znam żadnego recydywisty, nigdy nie byłem cwelem. Po prostu jestem zachwycony tym, jaką bogatą w absurdy wyobraźnie mają panowie zza krat. Mój ulubiony przykład to: „hyudrowahotargacz posypany niklem”. I weź tu zgadnij o co chodzi! Odpowiedź jest przecież bardzo prosta – „kran chromowany”. 
Ale jeszcze lepsze są nowe znaczenia słów, jakie znam z życia codziennego. O ile gały, giwera, fart, wciskanie kitu czy klamka przyszły do nas z ciemnej strony mocy, o tyle wiele przeszło na drugą stronę. Beret to w gwarze więziennej deska sedesowa. Czym więc byłby moherowy beret? Mi osobiście kojarzy się z takim „miśkiem” na deskę, co by pośladki i uda nie marzły zimą. Dziurkacz to alfons, a harem – niekoniecznie ulubione miejsce muzułmańskich władców. W gwarze więziennej to cela frajerów, a więc osób niższej kategorii. Czyli zgadzałoby się, bo w niektórych krajach arabskich kobiety traktowane są przecież gorzej niż psy. Planeta to z kolei dziewczyna, a koperek – włosy łonowe. Myślę sobie, że w dobie tak ogólnego dostępu do maszynek do golenia i mody na „gładkość”, słowo koperek jest jednak coraz rzadziej używane.
Studiując (nieustannie przez 24 godziny, bez jedzenia i picia) grypserę zauważyłem zresztą więcej nawiązań do świata roślin i zwierząt. Ćma to prostytutka, dynia to piersi, papuga to adwokat, a kretowisko oznacza burdel. Totalnie rozwaliło mnie słowo nietoperz, które jest określeniem na ślepca. Banany oznaczają natomiast cenny łup, a rybak to zwyczajny kieszonkowiec. Całe szczęście, że nigdy nie dałem się złapać na jego wędkę. 
W życiu też nie „styrałem na nikim dziewionę”, nie „przyżeniłem kosałki”, ani też nie „przewaliłem nikogo na pakiel”. Zdarzało mi się za to, szczególnie w czasach liceum, bo w podstawówce miałem zdecydowanie lepsze stopnie, „żenić moim rodzicom bałach na wydrę”, nie mówiąc już o „uderzaniu w kimę”. 
A gdyby tak poodwracać znaki drogowe czy wziąć linijkę i do przyjazdu policji naciskać wszystkie przyciski w domofonie? Może wtedy miałbym szansę sprawdzić moją znajomość grypsery i poznać nowinki językowe? 
Nie! Chyba najpierw zostanę żulem, dryniąc nieustannie szpachlówę!

2 komentarze:

  1. Autor tego bloga to spostrzegawczy ale jakże wrażliwy artysta niczym Canaletto maluje cudowne obrazy kreśli niesamowite historie . Dzisiejszy rynsztok dziennikarski nie pozostawia złudzeń. Potrzebujemy prawdziwych artystów wirtuozów poóra. Brawa dla MS człowieka ulepionego z miłości do piękna.
    Dziękuję
    Chryzantem Opolski

    OdpowiedzUsuń
  2. Chryzantemie Opolski, Twoje słowa są dla mnie natchnieniem i jednocześnie wspaniałym docenieniem mojej twórczości. W tym infulenserskim świecie clickbajtów staram się być sobą i trzymać zarówno jakość, jak i ciśnienie w zakolu.

    Dziękuję z całego serca,
    Filip PTAK

    OdpowiedzUsuń